+436509272992

Ketomorin kapsułki odchudzające kupić w Polscе, Warszawie 50% zniżki

  • Information
Check the price
In stock
Description

Ketomorin kapsułki odchudzające kupić w Polscе, Warszawie 50% zniżki
Ketomorin kapsułki odchudzające kupić na oficjalnej stronie w Polscе, Warszawie 50% zniżki

U mnie ciąża – u mamy menopauza
Ciąża zmieniła mój pogląd na swoje ciało. Kiedy urodziłam dziecko moja waga wskazywała 20 kilogramów więcej niż przed ciążą – to już była przesada! Bolały mnie kolana i plecy, męczyłam się, wchodząc po schodach, a co najgorsze, nie miałam siły zajmować się własnym dzieckiem. Choć mąż akceptował mnie taką, jaka jestem – nawet nasze relacje się nieco pogorszyły, może dlatego że po prostu zaczęłam się go wstydzić.
W tym samym czasie mojej mamie zaczęła się menopauza – skarżyła mi się na złe samopoczucie, wahania nastrojów, zimne poty i... wagę, która nagle zaczęła rosnąć jak oszalała! Pomyślałam, że razem zawsze raźniej i zaproponowałam mamie, żebyśmy zaczęły odchudzać się wspólnie.

Ciężkie diety początki
Moja mama nigdy nie była na diecie, ja zresztą też nie. Nie wiedziałyśmy, jak się za to zabrać, choć ograniczyłyśmy nieco kalorie i zrezygnowałyśmy z produktów mącznych (makaron, pizza, pieczywo - do tej pory tak przez nas lubiane!), cały czas podjadałyśmy. Odstawiłam słodkie napoje, przestałam słodzić kawę, ale nawet jak udało mi się schudnąć kilogram, za chwilę wracał.
Metabolizm mamy też był bardzo słaby bo waga cały czas stała w miejscu. Właściwie nie mam pewności czy trzymała się diety – myślę, że podjadała, kiedy nie było mnie w pobliżu. Na tej całej „diecie” byłyśmy miesiąc. Po czterech pełnych tygodniach, kiedy nie udało nam się nic schudnąć, poddałyśmy się i skończyło się nasze odchudzanie. Oczywiście cały czas wspominałyśmy, że musimy przejść na dietę, więcej spacerować i wziąć się za siebie, jednak na tych rozmowach się zawsze kończyło. Brakowało nam wiary i – jak się potem okazało – prawdziwej motywacji, aby pozbyć się zbędnych kilogramów.

Zawał
Ciężko mi o tym opowiadać, ale myślę że to bardzo ważne w mojej historii. Pewnego wieczoru dostałam telefon od mamy. Dowiedziałam się, że moja ukochana babcia jest w szpitalu, miała zawał i jest w ciężkim stanie. Świat mi się zawalił, zawsze byłyśmy blisko, wydawało mi się, że nie dam sobie rady bez babci, pragnęłam by wyzdrowiała. Kiedy pojechałyśmy z mamą do szpitala i odbyłyśmy konsultację z lekarzem, nie miał nam wiele do powiedzenia: został nam tylko czas i modlitwa – rokowania nie były najlepsze. To był najtrudniejszy czas w moim życiu, nie wiedziałam jak poradzić sobie ze stresem i smutkiem, większość czasu spędziłam na kanapie wtulona w poduszkę, płakałam i jadłam. Na szczęście po kilku tygodniach babcia wyszła ze szpitala. Lekarz, który ją wypisywał poprosił nas o rozmowę – w jego gabinecie usłyszałam słowa, które pamiętam do dziś:

„Jeżeli nie schudniecie, będziecie następne! Otyłość to prosta droga do zawału!”

Te słowa mnie przeraziły! Widziałam, jak wiele przypadków zawału kończy się zgonem i jak ciężko dojść do siebie po zawale. Nawet moja mama, która nigdy nie zwracała szczególnej uwagi na swoje zdrowie, bardzo się przejęła. Wiedziałyśmy, że nie ma wyboru – musiałyśmy jak najszybciej wrócić na dietę i schudnąć raz a porządnie. Gdyby to było takie łatwe! Nie wiedziałyśmy jak się za to zabrać, zwłaszcza że wszystkie poprzednie próby odchudzania kończyły się klęską.

Zaczęłam szukać pomocy
Wiedziałam, że na własną rękę nie uda mi się zadbać o zdrowie swoje i mamy. Wspólnie doszłyśmy do wniosku, że udamy się do dietetyka – obydwie otrzymałyśmy indywidualnie dobraną dietę, której miałyśmy przestrzegać, kupiłyśmy nawet karnet na siłownię. Byłyśmy pełne nadziei, ale historia się powtórzyła – waga ani drgnęła, a ubrania nie robiły się nawet odrobinę luźniejsze. Mimo zapewnień lekarza, że uda nam się schudnąć, byłam przekonana że nasze geny nam na to nie pozwolą – każda kobieta w tej rodzinie była otyła, a na nas nie działały żadne diety. Zaczęłam czytać o tym w internecie, znalazłam szereg chorób mogących spowolnić metabolizm, zrobiłam wszystkie badania, ale wyniki były dobre... Dopiero wtedy natknęłam się na post dziewczyny, która miała podobny problem co my. Tak trafiłam na Ketomorin .

Ketomorin – hit czy kit?
Nie cierpię tych opinii, które latają w Internecie. „Złoty środek”, „Mój numer 1”, czy „Innowacyjna metoda” - to określenia które nie padną w moim wpisie, ja powiem prawdę, tak jak było.
Kiedy zaczęłam czytać o Ketomorin , tak naprawdę nie wierzyłam w to, że może pomóc. Jego głównym składnikiem jest aronia, owoc który znałam z dzieciństwa. Producent zapewniał, że jedna kapsułka preparatu zawiera tak dużą ilość ekstraktu z aronii, że musiałabym jeść jej kilka kilogramów dziennie, aby dorównać tej dawce. Nie wierząc ślepo w to, co mówi producent, na własną rękę postanowiłam poszukać opinii o właściwościach tego owocu. Byłam w szoku, zobaczcie same co udało mi się znaleźć:

aronia jest naturalnym spalaczem tłuszczu i aktywatorem metabolizmu
ma zbawienny wpływ na zdrowie, blokuje starzenie się skóry, pomaga zlikwidować zmarszczki i oczyścić organizm
wspomaga układ krążenia, wzmacnia serce i pomaga pozbyć się złego cholesterolu
zawiera witaminy: C, B2, B3 oraz kwas foliowy (witamina B9)
jest źródłem niezwykle cennych makro i mikro-elementów: wapń, żelazo, miedź, mangan, jod i bor.
Nasza kuracja
Moja przemiana
Nowa lżejsza ja
Kiedy zapoznałam się z właściwościami aronii byłam przekonana – warto spróbować. Doszłam do wniosku, że nawet jeśli nie pomoże nam schudnąć, na pewno nie zaszkodzi i wpłynie pozytywnie na zdrowie. Zamówiłam od razu dwa opakowania – dla siebie i mamy. Każdej niedzieli spotykamy się całą rodziną na obiad, ta tradycja towarzyszy nam od wielu lat. Aby nie demotywować się niepotrzebnie, postanowiłyśmy ważyć się tylko raz w tygodniu, właśnie po wspólnym obiedzie. Obiecałyśmy sobie też, że ograniczymy cukier. Nie byłyśmy jednak na żadnej wymyślnej diecie, bo straciłyśmy wiarę w to, że zdrowe posiłki pomogą nam osiągnąć sukces.

Odkąd zaczęłyśmy brać z mamą kapsułki, żyłam od spotkania rodzinnego do spotkania. Za każdym razem dzieliłam się z mamą spostrzeżeniami. Pierwszy rodzinny obiad był dla nas ogromnym zaskoczeniem, obydwie zauważyłyśmy że czujemy się lepiej. Naprawdę – miałam więcej energii, bardziej się wysypiałam, nie byłam zmęczona. Martwiło mnie tylko jedno, dalej nie chudłam, kilogramy stały w miejscu jak zaczarowane.

Drugie rodzinne spotkanie było przełomowe, to ono spowodowało że uwierzyłam w powodzenie kuracji. Gdy stanęłyśmy na wadze, nasze wyniki były identyczne – obydwie byłyśmy lżejsze – ja o 3, a mama o 4 kilogramy! Wiem, że to niewiele, jednak my byłyśmy w niebo wzięte! Wcześniej nic nie działało – ani dieta ani ćwiczenia, teraz brałyśmy te kapsułki i... chudłyśmy!

Niedziela stała się moim ulubionym dniem tygodnia, a waga przestała być znienawidzonym zbieraczem kurzu stojącym w łazience. Za każdym razem gdy stawałam na wadze, pokazywała 4-5 kilogramów mniej! Moja mama miała podobnie, choć zazwyczaj chudła odrobinę więcej niż ja – podejrzewam, że to wszystko przez menopauzę. Nie były to jednak widoczne różnice – dosłownie chudłyśmy w oczach.